Bielszczanie rozpoczynają rundę rewanżową od wyjazdowej wygranej.
Grunt, to dobre otwarcie rundy. Trzy punkty zdobyte przez bielszczan na starcie trzecioligowej wiosny mają swoją bezsprzeczną wartość. Jeśli dodać, że były to „oczka” wywalczone na wyjeździe, to pozostaje się tylko cieszyć. W takich nastrojach „rekordziści” schodzili do szatni po bardzo dobrych pierwszych trzech kwadransach meczu. O ich postawie w tej fazie meczu można pisać tylko w superlatywach. Po dynamice w polu i pomysłowych rozwiązaniach w ofensywie absolutnie nie widać było znikomego kontaktu z trawiastym boiskiem. Równie dobrze poczynała sobie defensywa Rekordu, czego dowodem niemal całkowity brak zatrudnienia w bramce dla Krzysztofa Żerdki. Ale, aby nie „przesłodzić”, to życzenia bardzo dużo pozostawiała skuteczność. Niewykorzystane okazje Mieczysława Sikory i Marka Sobika są trudne do wytłumaczenia. Ten drugi w pełni zrehabilitował się fantastycznym uderzeniem po kornerze rozegranym przez Marka Profica.
Niemniej obiecująco rozpoczęli podopieczni Wojciecha Gumolidrugą połowę. Goście znów mieli kilka bramkowych szans, które najwyraźniej wprowadziły w zespole nieuzasadnione uspokojenie. Ambitni, choć chaotyczni rudzianie zaczęli zyskiwać teren i tworzyć coraz groźniejsze sytuacje. Parokrotnie bielska obrona znalazła się w niemałych tarapatach. Za nerwowy finisz bielszczanie mogli zapłacić dużą cenę, ale skończyło się na strachu. Zakładać jednak należy, że z upływającym czasem „rekordziści” oswoją się z naturalną nawierzchnią boisk. Nieliczne błędy są oczywiście jak najbardziej do wyeliminowania, ale ten najpilniejszy do wyrugowania „grzech”, to koncentracja i precyzja pod bramką rywala.